Debatujemy o sztucznej inteligencji i równocześnie zastanawiamy się, czy żywa istota, której daliśmy życie, ma prawa. Dziecko jest od nas mniejsze, słabsze, ale to nie oznacza przecież, że nie zasługuje na uznanie.

Fragment rozmowy Konrada Ciesiołkiewicza z Małgorzatą Michel i Markiem Konopczyńskim, która ukazała się w serwisie Wiez.pl.

Konrad Ciesiołkiewicz: W debacie publicznej widać zainteresowanie problematyką praw dziecka, praw nieletnich. Jesteście całe życie związani z pedagogiką, w tym pedagogiką resocjalizacyjną, dlatego chcę was pytać o świadomość społeczną w tym obszarze. To proces, ale o ile dziś nie podlega dyskusji np. podmiotowość kobiet, wciąż podlega jej podmiotowość dzieci. Nadchodzi tu zmiana?

Marek Konopczyński: Przyspieszenie w ostatnich czasach w dostrzeganiu różnych problemów i walka o prawa dziecka w naszym kraju zdynamizowało się od kadencji dr. Marka Michalaka, najlepszego rzecznika praw dziecka w Polsce. On pierwszy publicznie w tak dużym zakresie i w tak silnym natężeniu zaczął zwracać uwagę na problem łamania praw dziecka. Kulturowo funkcjonowało przecież jeszcze do niedawna powiedzenie „dzieci i ryby głosu nie mają”.
Kultura unikania podmiotowości dziecka ma bardzo długą historię. Po dwóch pełnych kadencjach dr. Michalaka widzę wyraźny progres w tym względzie. Nawet jeżeli prawa dziecka są łamane – bo są – a przykładem jest choćby nieszczęsna ustawa o tzw. wspieraniu i resocjalizacji nieletnich z zeszłego roku, to przynajmniej o tym się mówi i pisze. Postęp widać zarówno w sferze oświatowej, jak i rodzicielskiej. Co nie znaczy, że osiągnęliśmy przyzwoity poziom przestrzegania i ochrony praw dziecka.

O ile do przeciętnego rodzica na ogół dotarło, że dziecka nie powinno się karać fizycznie, zniewalać czy krzywdzić, to wątpię, czy aparat państwowy zaakceptował ten punkt widzenia. Zapis w Kodeksie karnym o zakazie bicia dzieci, który wprowadził właśnie Marek Michalak, to jedno. Ale okolice tego zapisu są mgliste.

Czy ustawowe zakucie w kajdanki dziesięciolatka łamie normy dobra dziecka? Ostatnio komentowaliśmy z Małgorzatą sprawę, kiedy to policja o 6. rano wpadła do mieszkania dziewczynki, która dzień wcześniej brała udział w bójce. Wyciągnięto ją z łóżka, skuto kajdankami (ręce z tyłu) jak bandytę. Sąd natychmiast umieścił ją w zakładzie poprawczym. Czternastoletnią dziewczynkę, która wcześniej nie miała konfliktu z prawem! W majestacie prawa zostały pogwałcone prawa dziecka. Nie było przy dziewczynce adwokata, było za to brutalne postępowanie policji i bezrefleksyjne postępowanie sądu. Zabrakło rozeznania sytuacji, diagnozy psychologa. Sąd od razu następnego dnia umieścił nastolatkę na kilka miesięcy w zakładzie poprawczym.

DZIECKO POWINNO BYĆ EKSPERTEM W SWOJEJ SPRAWIE
Czyli jesteśmy w zmianie, ale zmianie niezauważanej w pełni przez instytucje publiczne?
Małgorzata Michel: Dostrzegliśmy, że dziecko ma prawa jako istota żywa, czująca, współegzystująca z nami. Ale z drugiej strony w Polsce jesteśmy ogromnie zacofani. Są kraje, w których osobowość prawną daje się zwierzętom jako istotom żyjącym i czującym. W erze antropocenu i dobie posthumanizmu dyskusja na temat klapsa jest żenująca z perspektywy tego, jak dalece ludzkość posunęła się w nadawaniu praw istotom żywym.

Cała rozmowa do przeczytania >>TUTAJ<<.