Nasze społeczne, kulturowe i instytucjonalne podejście do dzieci i młodzieży stanowi papierek lakmusowy kondycji demokracji – opierającej się na idei równości. 

Uczestniczymy wszyscy w gorącej debacie publicznej, w której wydaje się, że emocje sięgają zenitu. Jednak ich natężenie wciąż będzie rosnąć, przynajmniej do dnia wyborów. Z jednej strony może to dobrze, bo jak utrzymują niektórzy, wybory to święto demokracji i należy zachęcać do udziału w nich jak największą liczbę obywatelek i obywateli. Ale z drugiej to źle, bo każda i każdy obserwujący życie publiczne musi przyznać, że te wybory nie mogą już być uczciwie. I nie wynika to z faktu organizacji samego dnia głosowania, ale przede wszystkim z dokonanych przez ostatnie lata licznych i poważnych zniszczeń w systemie instytucji państwa demokratycznego – takich jak media, zamachu na niezależność organów konstytucyjnych, instytucji dialogu społecznego i obywatelskiego, trójpodział władz i złamanie setek procedur poszczególnych urzędów. A wszystko w celu utrwalania klientyzmu. 

Choć w takich warunkach umykają sprawy bardziej złożone, to jednak warto podjąć trud uczestniczenia w tej obywatelskiej debacie także z pozycji nieco dalszych od politycznego i medialnego centrum. Są bowiem tematy, które nie znajdą miejsce w pierwszym, najbardziej gorącym kręgu. Ale mają szansę znaleźć się w kręgach kolejnych, gdzie jest dość miejsca na podjęcie choćby próby rozmowy na trudny temat z perspektywy ideowej i eksperckiej.

Ludwik Dorn mawiał, że polityka zajmuje się w swej istocie dystrybucją godności. Społeczne napięcia i konflikty nie tylko wynikają z kwestii materialnych – dostatku lub niedostatku zasobów – lub przemian technologicznych, których bezprecedensowego tempa właśnie doświadczamy. W tych napięciach chodzi o coś jeszcze – o uznanie. Społeczne uznanie to okulary, przez które należy spojrzeć na nierówności w „dystrybucji godności” wobec różnych grup społecznych.

W tym krótkim komentarzu chcę zaproponować spojrzenie na dzieci i młodzież. Mam bowiem głębokie przekonanie, że nasze społeczne, kulturowe i instytucjonalne podejście do tej grupy stanowi papierek lakmusowy kondycji demokracji – opierającej się wszak na równości. 

Czytaj więcej w „LIBERTE!” >>