Jeśli jakość społeczeństwa i jego instytucji mierzy się stosunkiem do najsłabszych grup społecznych, to najbardziej obiektywną miarą tej jakości będzie podejście do dzieci.
Wszyscy na pewno chcielibyśmy lepszego świata dla naszych dzieci. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Ale czy już wszyscy zgodziliby się ze słynnymi słowami Janusza Korczaka: „Nie ma dziecka, jest człowiek”?
[Fragment tekstu dla serwisu Więz.pl]
Dzień Edukacji Narodowej to dobra okazja, by pomyśleć o prawach dziecka. To ważne i z perspektywy nauczycieli, i rodziców – a przede wszystkim: samych dzieci. A właściwie: z perspektywy nas wszystkich.
W tym celu sięgam do dwóch książek: znanej od lat „Pedagogika dziecka. Studium pajdocentryzmu” prof. Bogusława Śliwerskiego oraz wydanej niedawno dr Anny Golus „Superniania kontra trzyletni Antoś. Jak telewizja uczy wychowywać dzieci”. Mniejsza, czy zgadzam się ze wszystkimi wyrażonymi przez autorkę drugiej pozycji uwagami. Istotne, że w obydwu z nich znajduje się pewien uniwersalnie ważny sposób myślenia.
„Silniejszy” ma kształtować „słabszego”?
Krytyce poddany w nich zostaje model wychowania i dyskursu publicznego opartego na tzw. adulystycznej relacji dziecko–dorosły. Adultyzm jest formą dyskryminacji dzieci i młodzieży ze względu na ich wiek. Najmłodsi są postrzegani w tym modelu przede wszystkim przez pryzmat swoich niedoskonałości. Dziecko jest tu istotą niepełną, dopiero dążącą do stania się w pełni wartościowym uczestnikiem życia społecznego. Proces ten przebiega pod dyktando dorosłych jako pełnoprawnych i kompetentnych osób. Taki charakter relacji między dzieckiem a dorosłymi prowadzi jednak do pomieszania autorytetu z autorytarną władzą i wielu nadużyć wobec nieletnich.
Czytaj cały tekst >>TUTAJ<<.